Zapachowe esencje bibliotek: powrót do korzeni czytelniczych
Gdy wchodzisz do starej biblioteki, pierwsze, co uderza, to nie półki uginające się pod ciężarem tomów, ale charakterystyczna woń. Mieszanina kurzu, papieru, atramentu i skóry – to aromat, który od dziesięcioleci towarzyszy czytelnikom. Dzisiaj, gdy ekrany dominują naszą uwagę, a e-booki wypierają tradycyjne wydania, bibliotekarze i pasjonaci książek eksperymentują z zapachami, by przywrócić magię czytania. Czy to nostalgia, czy marketingowy zabieg? Okazuje się, że zapach może być znacznie więcej niż tylko przyjemnym dodatkiem.
Projekty takie jak Smell of Books w Holandii czy Biblioteka Zapachów w Warszawie pokazują, że ludzie wciąż tęsknią za fizycznym kontaktem z książką. W jednym z badań przeprowadzonych przez Uniwersytet w Brighton czytelnicy przyznali, że zapach starej książki zwiększa ich przyjemność z lektury o ponad 40%. To nie przypadek – neurobiolodzy od lat wiedzą, że węch bezpośrednio łączy się z ośrodkami pamięci i emocji. Zapach potrafi przenieść nas w czasie lepiej niż jakikolwiek inny zmysł. Może więc warto wykorzystać tę moc, by ocalić czytelnictwo?
Perfumy dla książki: jak nauka tłumaczy naszą miłość do zapachów papieru
Co tak naprawdę kryje się w tym charakterystycznym aromacie? Chemicy z University College London zidentyfikowali ponad 100 związków lotnych w starych książkach, w tym wanilinę (odpowiedzialną za słodkawą nutę), benzaldehyd (przypominający migdały) i etylobenzen (dający ziemisty posmak). To właśnie one tworzą tę unikalną kompozycję, której nie da się podrobić w wersji cyfrowej. Co ciekawe, najbardziej pożądany jest zapach książek wydanych między 1920 a 1990 rokiem – wtedy papier produkowano z większą ilością ligniny, która z czasem rozkłada się, uwalniając charakterystyczne związki.
Psychologowie zwracają uwagę na jeszcze jeden aspekt – rytuał. Obwąchiwanie książki przed czytaniem, głębokie wdechy przy przewracaniu stron – to zachowania, które wielu czytelników wykonuje nieświadomie. Takie drobne ceremonie przygotowują mózg do procesu czytania, tworząc swego rodzaju przejście między codziennością a światem literatury. W przypadku e-booków ten element po prostu znika, a wraz z nim część przyjemności płynącej z obcowania z tekstem.
Od laboratorium do półki: jak tworzy się biblioteki zapachowe
W Berlinie działa prawdopodobnie najbardziej zaawansowana perfumeria książkowa na świecie. W małym laboratorium na Kreuzbergu chemicy odtwarzają zapachy konkretnych wydań i epok literackich. Klienci mogą zamówić np. woń pierwszego wydania Mistrza i Małgorzaty z 1967 roku lub typowy aromat francuskich książek z XVIII wieku. Koszt takiej esencji sięga nawet 300 euro za buteleczkę, ale popyt rośnie z miesiąca na miesiąc. To nie są zwykłe perfumy – mówi założycielka projektu, Lina Müller. – Każda kompozycja musi oddawać ducha konkretnej książki, jej historię i charakter.
W Polsce pionierem tego typu działań stała się Biblioteka Śląska w Katowicach, gdzie w 2021 roku otwarto Gabinet Zapachów Literackich. W specjalnych pojemnikach przechowywane są próbki zapachów kojarzonych z konkretnymi gatunkami – od stęchlizny gotyckich powieści po świeży aromat nowych podręczników. Zwiedzający mogą nie tylko wąchać, ale też uczestniczyć w warsztatach tworzenia własnych kompozycji. Chcemy, aby ludzie zapamiętali bibliotekę nie tylko jako miejsce, ale jako doświadczenie – tłumaczy dyrektor placówki.
Cyfrowi nomadzi kontra mole książkowe: czy zapach może być mostem?
Krytycy takich inicjatyw twierdzą, że to tylko chwilowa moda, która nie zatrzyma trendu cyfryzacji czytelnictwa. Ale dane mówią coś innego. W księgarniach obserwuje się wyraźny wzrost sprzedaży świec i dyfuzorów o zapachu starej biblioteki – głównie wśród czytelników w wieku 25-35 lat, czyli pokolenia, które dorastało już z technologią. Paradoksalnie, to właśnie digital natives najbardziej tęsknią za tym, czego nie da się zdigitalizować – zauważa dr Marek Kędzierski z Uniwersytetu Warszawskiego, który bada zwyczaje czytelnicze młodych dorosłych.
Nie chodzi jednak o całkowite odrzucenie nowych technologii. W Nowym Jorku testowano niedawno hybrydowe rozwiązanie – czytniki e-booków wyposażone w mikrokapsułki uwalniające zapach podczas przewracania (oczywiście wirtualnych) stron. Choć pomysł wydaje się kuriozalny, badania EEG wykazały, że uczestnicy eksperymentu lepiej zapamiętywali treści podrasowane zapachowo. Być może przyszłość leży właśnie w takich połączeniach – wykorzystaniu nauki, by wzbogacić doświadczenia cyfrowe o elementy tradycyjnego czytelnictwa.
Zapach jako broń w walce o czytelnika: strategie na przyszłość
W jakie konkretne projekty warto inwestować? Przede wszystkim w takie, które łączą nowoczesność z tradycją. W Sztokholmie powstała ostatnio wystawa, gdzie każdy eksponat (stare księgi) można było nie tylko oglądać, ale i wąchać przez specjalne rurki. W Londynie popularne stały się book tastingi – wydarzenia, podczas których degustuje się nie tylko literaturę, ale i towarzyszące jej aromaty. A w Krakowie planowane jest otwarcie pierwszej kawiarni, gdzie zapach kawy będzie komponowany z zapachem wybranej przez gościa książki.
Czy to wystarczy, by odwrócić trendy? Pewnie nie całkiem. Ale każda inicjatywa, która sprawia, że ludzie na nowo odkrywają radość z obcowania z książką, jest warta zachodu. W końcu czytanie to nie tylko przetwarzanie słów – to rytuał, przyjemność, podróż. A jak pokazują najnowsze badania, nawet najpiękniejszy e-book nigdy nie będzie w stanie odtworzyć uczucia, gdy po latach otwierasz ulubioną powieść i ten pierwszy, głęboki wdech przenosi cię dokładnie tam, gdzie byłeś, gdy czytałeś ją po raz pierwszy.